REKLAMA
Witajcie!
Dotarłem na forum, czytałem tutaj sporo tematów, a w sumie wypadałoby się i samemu podpytać. Mianowicie, szukam auta, które:
-jest względnie tanie w utrzymaniu
-pali 'symboliczne' ilości paliwa
-zapewnia sensowny komfort podróży dla 2 osób (jak na klasę 'miejskich pierdzikółek).
-diesel
-względnie akceptowalny rocznikowo (czyli powiedzmy '98+)
Doradzicie coś ciekawego poza Lupo, Arosą, Saxo? Nie skreślam turbodoładowanych diesli, aczkolwiek może to dość znacząco podnosić koszty eksploatacji - mechanikę robię zawsze sam, jednak ceny wtrysków, turbiny, dwumasu i paru pierdółek - jeśli się zbiegna w czasie i awarie wystąpią krótko po sobie - spowodują, ze do wozu dołożę drugie tyle, ile dałem przy zakupie.
A to mnie trochę odstrasza - zamiast dokładać do napraw pierdzikółka możnaby kupić coś znacznie większego (tym bardziej, że nie przewiduję jeździć nabytkiem dłużej niż ~3 lata, więc inwestowanie grubej kasy w eksploatację też mija się z celem, po poważnym doinwestowaniu auta szkoda je sprzedawać, a za 2-3 lata pewnie przyjdzie pora na coś pseudorodzinnego, moja lepsza połówka ma salonową pandę 1.2 z gazem ze śmiesznym przebiegiem, więc jej też w spadku nie wcisnę mojego auta
Auto ma być typowym 'wołkiem' roboczym, jeździć, nie psuć się i względnie mało palić.
Głównie jazda w bliskich (~60km) okolicach domu, z tym, że jezdzę nieco więcej niż przeciętny kowalski (25-30k km rocznie), fajnie byłoby oszczędzić w miejskim dupowozie na spalaniu i eksploatacji - w jakieś dłuższe trasy śmigam i tak Sebringiem 2.7 v6 (no, chyba że teściowie i my chcemy naraz jechać, to wtedy swoim jadę - ale to się zdarza max raz w roku).
Jakieś pomysły?