Po "centralnych centrach" polskich miast typu Kraków, Gdańsk i tak nie można jeździć (rynki, deptaki), więc nad czym tutaj lamentować? Wprowadzenie czystej strefy transportowej w typowo postsowieckiej zabudowie "defiladowej" jest awykonalne, a i różne układy i układziki nie pozwolą oderwać się od michy. Zakaz wjazdu do centrum dieslem (w sumie po co wjeżdżać do centrum miasta samochodem, gdzie i tak nie ma gdzie zaparkować), albo w ogóle do miasta, to retoryka miejskich aktywistów - fanatyków.
Dopóki w Polsce nie będzie odpowiedniej komunikacji miejskiej i infrastruktury drogowej, to żaden samorządowiec nie strzeli sobie w stopę kamieniem z napisem zakaz wjazdu do miasta"