REKLAMA
Witam,
super kumpel, zalał mi dzisiaj gaźnik w moim maluchu jakimś magicznym płynem - w rezultacie malacz nie pali...
Opiszę dokładniej:
po zdemontowaniu rurki prowadzącej z filtra powietrza do gaźnika (demontaż nastąpił koło gaźnika) kumpel wpsikał tam dość sporo jakiegoś cuda do czyszczenia gaźników. Wg info na puszce, tak miał właśnie zrobić. Miało to przeczyścić gaźnik etc, usunąć jakieś sadze itp. Wpsikał tego sporo, aż raz nawet zabulgotało...
Po odczekaniu wg instrukcji aż ocieknie i spenetruje, próba odpalenia, nic. Na mechanice nie znam się w ogóle, ale domyślam się, że zalał gaźnik. Po próbie przesuszenia gaźnika(najpierw po prostu pozostawienia go trochę "otwartego" - bez założonej rury z filtra pow.) a następnie, gdy nic nie pomogło po wykręceniu świec (które były mokre) i przesuszeniu suszarką i wlotu do gaźnika i otworów świec czyli chyba cylindrów jeśli się nie mylę - wybaczcie niewiedzę;) dalej nic. Choć w sumie malacz trochę lepiej zakręcił, tzn już nie tylko kręcił ale próbował coś tam złapać, zakaszlał delikatnie raz czy dwa...
Nie wiem co robić. Nie potrafię go odpalić. Wykręciłem świece, gaźnik też zostawiłem "otwarty" no i stoi w celu "przeschnięcia" ale nie wiem czy pomoże przy temp w garażu ok -5st C jeśli nawet gorąca suszara nie pomagała...
poradźcie, co robić...? Potrzebuje odpalić tego malucha na jutro popołudnie... ;/
Proszę, pomóżcie;)
Dzięki z góry.