Witam wszystkich, pozwolicie , że podepnę się pod ten temat, gdyż mam podobny problem co autor wątku. Jestem posiadaczem Land Rovera Freelander 1,8 benzyna z 2002 roku skrzynia biegów manualna. Auto stało przez dwa tygodnie nie odpalane. Do tej pory sprawowało się wyśmienicie, nic, dosłownie nic się nie działo. Po dwóch tygodniach przymusowego postoju auto nie do poznania. Odpala co prawda idealnie, ale po przejechaniu kilkunastu metrów zapala się pomarańczowa
kontrolka samochodu z wykrzyknikiem ( hamulec zjazdowy? ) . Po wyłączeniu silnika i ponownym uruchomieniu jakiś czas jest dobrze, ale nie trwa to długo gdyż ponownie się zapala niejednokrotnie z kontrolką TC. Jak jest zimny jest idealnie pomijając tą kontrolkę a jak się nagrzeje zaczynają się cyrki. Samochodem szarpie jakby nie dostawał paliwa. Po wysprzęgleniu samochód idealnie wchodzi na obroty. Po krótkim postoju jest jakiś czas dobrze po czym ponownie jest szarpanie jakby się miało coś zaraz w nim urwać. Jak na razie wymieniłem świece i przewody, przeczyszczone zostały przewody gumowe, przepustnica chodzi idealnie. Domyka się. Obroty silnika nie falują, ale mimo wszystko coś jest nie tak. Za radą kolegów z forum już też odłączony był akumulator na całą noc, nic to nie dało, a mechanik na kompie nie znalazł nic. Ręce już opadają bo nie da się nim jeżdzić więcej jak kilka kilometrów. Nie mogę zlokalizować filtra paliwa, może jego wymiana coś da, choć szczerze bardzo w to wątpię. Może macie jakieś pomysły. Acha, zapomniałbym. Nie wiem czy to przypadek ale rano jak odpalam silnik i ruszam w trasę, kontrolka hamulca zjazdowego zapala się pierwszy raz gdy użyję hamulca nożnego. Może być walnięty czujnik? Sprawdzałem światła stopu i są. Potem już zapala się ta kontrolka w dowolnym momencie , nie koniecznie podczas używania hamulców. Przewody pod gałką zmiany biegów są prawidłowo podpięte, żaden z nich nie jest urwany, bezpieczniki też wszystkie sprawne. Już nie mam pomysłów co dalej robić!!! Pozdrawiam - Robert