REKLAMA
Witam. Jeżdżę Skodą Fabią z 2008r. Proszę o pomoc bo jestem zielona w temacie. Dziś pojechałam do "warsztatu" (sieciówka przy stacji benzynowej - mieszkam w Dubaju) w celu wymiany oleju. Kiedy auto było na rampie zostałam zawołana i pokazano mi zużyte amortyzatory przednie oraz drążki kierownicze (tie rod ends) oraz drive shaft boot (wał napędowy? serio nie znam się i te nazwy przetłumaczyłam w google). powiedzieli, że tych części nie mają, ale mogą zamówić jeśli chcę wymienić. Zgodziłam się i opuściłam to miejsce po czym po ujechaniu 500 metrów auto zaczęło podskakiwać, nawet na prostej drodze. Do tego zapaliła się lampka pomarańczowa (ta od ciśnienia w oponach). wróciłam tam oczywiście od razu żeby coś z tym zrobili, dodam, że zanim tam
pojechałam nie miałam żadnego problemu wskazującego na zużyte amortyzatory. Na co oni, ze no tak bo amortyzatory zużyte i oni już zamówili i że może podnoszenie auta do góry i na dół spowodowało, że to się ujawniło. ale ja się pytam jakim cudem?! wiem, że wymiana wyżej wymienionych części to nie tania sprawa ale czy możliwe ze to pic na wodę i czy oni mogli "pomóc" moim amortyzatorom się zepsuć w ciągu pół godziny? mam
zamiar tam jutro wrócić, ale czy jest sens się kłócić i dochodzić swojego czy faktycznie tak się mogło stać?
z góry dziękuję za pomoc.
