16 Maj 2013, 17:19
Trochę za późno znalazłem to forum, ale skoro już tu jestem, podzielę się swoją przygodą z panem Kw.......skim z Auto Komisu (jeśli można to tak nazwać) "WYBRZEZE" w Warszawie. Może innym, którym przyjdzie do głowy pomysł zakupienia wozu właśnie u tego cwaniaka da to trochę do myślenia. A więc od początku …..
15 kwietnia 2013 skontaktowałem się z właścicielem Komisu odnośnie jego oferty zamieszczonej w serwisie OtoMoto dotyczącej Golfa VI w cenie 38800 zł, z przebiegiem 58 000 km, rok prod. 2009, pierwszy właściciel, kupiony w polskim salonie, serwisowany, bezwypadkowy. W rozmowie telefonicznej pan potwierdził oczywiście, że auto jest „igła” i pracuje w tej branży tyle lat i wie takie samochody zdarzają się rzadko, że auto jest od osoby prywatnej, że jeździła nim kobieta i że przy ostatnim przeglądzie wymienili jej wszystkie tarcze i klocki bo pewnie wmówili jej, że trzeba, więc zapłaciła, lakier jest idealny oprócz małych rys na tylnym zderzaku (prawdopodobnie od krzaków) i że jest tego auta tak pewny, że mogę pojechać nim do serwisu i sprawdzić. Gość prawdopodobnie wyczuł przez telefon, że się napaliłem, a że ogłoszenie wystawione było godzinę wcześniej więc pomyślałem „ale mam szczęście” (naiwniak). Do Warszawy mam ok. 400km więc przyjechać mogłem dopiero w sobotę 20 kwietnia, ale okazało się, że nie ma problemu, pan zarezerwuje dla mnie auto do soboty, no ale muszę wpłacić zaliczkę 500 zł (co akurat jest zrozumiałe) Przelałem pieniądze, o dziwo pan Kw........ski nie był właścicielem konta, na które kazał przelać pieniądze (ale myślę sobie – często tak jest) więc przelałem zaliczkę jako gwarancję, że przyjadę w sobotę obejrzeć samochód. Muszę przyznać, że kontakt telefoniczny był świetny, nawet podczas mojej podróży pociągiem właściciel dzwonił z pytaniem o której będę, żeby mógł być na miejscu i żeby przygotować samochód. Ja wywiązałem się z naszej ustnej, ale bądź co bądź umowy. Byłem na miejscu o 10:00, ale niestety właściciela nie zastałem więc pracownik komisu (a może współpracownik ? Nie wiem) pokazał mi auto. Kiedy go zobaczyłem to nawet przez chwilę nie miałem tego uczucia, które się ma przy zakupie nowej fury. Przede wszystkim auto nie wyglądało na przygotowane do sprzedaży, było brudne, ale może to i dobrze bo od razu dojrzałem na tylnej klapie ślady po naklejkach firmy Polskie Centrum Marketingowe, pracownik, który jeszcze chwilę temu zapierał się, że auto jest od osoby prywatnej, teraz zrzucił winę na ciecia, któremu kazał umyć wóz, a on tego nie zrobił (wtedy nie byłoby widać napisów hehehe). Ale gdyby go umył to rzucałby się w oczy lakier, który był w opłakanym stanie, był porysowany gdzie tylko mógł (jednak nie idealny), zderzak odstawał od karoserii po obydwóch stronach, a alumy wyglądały jakby miały ze 20 lat, a tapicerka bardzo brudna i zaniedbana oraz taki mały szczegół – kupiony w salonie VW Szewczyk i tam serwisowany, ale podkładka pod tablicą była od VW Chylińscy (pracownik szybko wymyślił - „bo tu pisze VW Group to oni się chyba połączyli hehehe) Może to mały drobiazg, ale po tym jak zawiodłem się porównując to o czym cwaniak mówił przez telefon z tym co zastałem w komisie utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że ta oferta nie jest już dla mnie tak atrakcyjna. Zrezygnowałem więc ze sprawdzania stanu technicznego auta, za co też musiałbym zapłacić (wystarczy, że zapłaciłem za bilety i straciłem sobotę i nerwy). Największą ciekawość jednak wzbudziła we mnie kartka za szybą samochodu, na której nie było (jak się spodziewałem) napisu „rezerwacja” tylko cena 39800zł (więc pomyślałem sobie, że pewnie gdyby trafiłby się klient za tą cenę to cwaniaczek miałby gdzieś moją zaliczkę i umowę telefoniczną i po prostu by go sprzedał) Na kartce był również przebieg 69000km ( więcej niż w ofercie, ale i tak trochę mało jak na 3,5 letnie auto pofirmowe) Poinformowałem bystrego pracownika komisu, że nie będę brał Golfa i proszę o zwrot zaliczki. I tu niespodzianka – połączył mnie z szefem, który poinformował mnie, że nie dostanę pieniędzy, bo on stracił przeze mnie czas i klientów, którzy byli chętni na to auto. Postanowiłem dochodzić swoich praw w inny sposób. Poszedłem do Rzecznika Praw Konsumenta, zaczęliśmy od korespondencji (za potwierdzeniem odbioru), ale jak można się było spodziewać właściciel takiej korespondencji nie odbiera (pewnie nie jeden taki list do niego przychodzi) RPK zaproponował zgłoszenie sprawy na policję, ale stwierdziłem, że odpuszczę sobie te 500 zł (choć była to dla mnie sprawa bardziej honorowa) Gdyby miało się to skończyć w sądzie musiałbym jeździć do Warszawy, a myślę że jeżeli facet umie załatwić serwis i książkę serwisową to po prostu wyga w tych sprawach i tak łatwo nie da się zastraszyć, (ale pewnie na plecach właśnie takich mięczaków się dorabia) NAŻRYJ SIĘ TYMI 5 STÓWAMI !
Po przyjeździe do domu sprawdziłem OtoMoto i pan cwaniak 20 kwietnia zlikwidował ogłoszenie i wystawił je na nowo tylko, że cena 38600zł i przebieg 62000km (więc w sumie nie wiem ile miał przejechane ten Golf)
Na dzień dzisiejszy, jedyne na co mam ochotę zrobić w tej sprawie to właśnie przedstawić to na tym forum i dać do myślenia następnym kupującym w tym pożal się Boże komisie. Ciekawe czy pan Kw.......ski jest z siebie dumny, oczywiście mógłby przedstawić tu swoją wersję tej przygody, ale to Was należy ocena tej sytuacji. Pozdrawiam