REKLAMA
Dzień dobry,
Pierwszy raz tutaj się pojawiłem więc mam nadzieje, że we właściwym dziale się znalazłem. - a gdyby nie, proszę o wyrozumiałość
Opis sytuacji ze szczegółami, bo z mojej dotychczasowej wiedzy wiem, że wszystko może mieć znaczenie
Wypadek miał miejsce w mieście, obrzeża miasta ale jest to główny wjazd do miasta od strony Warszawy. W pewnym momencie na odcinku ok. 1km, droga prowadzi między dwiema łąkami. Dzika zwierzyna się tam pojawia od zawsze i wszyscy o tym wiedzą, miasto również. Znaku A-18b tam nie ma.
Łoś wtargnął na jezdnie jakby spłoszony, miałem dosłownie sekundę lub dwie na reakcje ale łoś zdecydował się wpaść we mnie. Przeleciał po całym boku. Nie miałem możliwości nic zrobić, prędkość jazdy nie była duża, bo dopiero co wyjechałem z pobliskich bloków. Mam również zeznania świadka, który potwierdzi, że zwierzę pojawiło się znikąd.
Oświetlenie na tym odcinku drogi nie należy do najlepszych, jest to stare oświetlenie, które nadaje jedynie klimat. Warunki pogodowe, były takie, że dwie godziny wcześniej była duża ulewa. Zdarzenie miało miejsce pod koniec grudnia około godziny 15.45 - czyli było ciemno, ponuro i nawet chodnik i ewentualne osoby na nim się znajdujące nie były widoczne. Wzdłuż drogi są drzewa/krzewy i inne rośliny, które ograniczają widoczność.
Dwa miesiące temu złożyłem wniosek o odszkodowanie od Zarządcy Dróg ale w uzasadnieniu negatywnym, jest napisane, że Zarządca Dróg nie odpowiada za zwierzynę na jezdni a stan dróg. Prawo nie do końca jest sprecyzowane a wyroki sądów są różne w podobnych przypadkach.
Próbowałem dowiedzieć się jakikolwiek informacji u Zarządcy Dróg, Nadleśnictwa i w poniedziałek 22.02 będę dzwonił do Lasów Państwowych. Niestety panuje w naszych urzędach spychologia i straszne chamstwo, bo każdy mówi, że to nie do nich i nawzajem odsyłają do siebie. Staram się aby podali mi na jakiej podstawie oni nie odpowiadają, bo być może rzeczywiście zgłaszam się nie tu gdzie trzeba i żaden z powyższych nie podaje mi na jakiej podstawie uważają, że to nie ich problem tylko mówią " nie wiem, wydaje mi się " - ciężko uzyskać jakiekolwiek informacje jeżeli urzędnik tylko gdyba, bez podawania podstawy prawnej, że to nie oni odpowiadają za dziką zwierzynę na drodze.
Chce uniknąć drogi sądowej, bo wartość auta wyliczona przez rzeczoznawcę to 8400 zł - z czego 5500 to koszt szkody a 2900 wartość wraku ( oczywiście wraku zawyżyli ale mieli pokrywać różnicę od najwyższej oferty ) Ogólnie szkoda całkowita, nie opłaca się naprawiać.
Szukam informacji, gdziekolwiek się da, bo w urzędach jej nie uzyskuje. Sprawa ogólnie powinna być prosta do rozwiązania ale każdy się wymiguje.
Będę wdzięczny za każdą informacje, która może mi pomóc.