REKLAMA
Witam! Mam tak świeże prawo jazdy, że jeszcze ciepłe. I całą kupę głupich pytań w związku z tym. Ale na początek jedno. Otóż jechałem sobie trasą 80 km/h, miałem piąty bieg. W pewnym momencie skręcam w prawo i zjeżdżam ślimakiem. Nieco zwalniam - nie pamiętam do ilu, pewnie do jakichś 50-60 km/h. Wrzucam bieg drugi, bo tak na kursie kazano mi robić, gdy skręcam. Jednak zmieniając bieg, nie zdążyłem puścić sprzęgła przed wjechaniem na tego ślimaka. Chciałem je puścić, już zjeżdżając w dół. I wtedy samochód zrobił mi: TRRRRRT! Nie bardzo wiedząc, co się dzieje, na wszelki wypadek ponownie docisnąłem pedał sprzęgła i tak już zjechałem na sam dół. Puściłem sprzęgło dopiero na równym. Dlaczego samochód tak mi zaterkotał? Moja żółtodziobowa teoria jest taka, że drugi bieg to było za mało dla szybko zjeżdżającego w dół samochodu. Czy dobrze się domyślam? Czy w związku z tym zjeżdżając powinienem zrzucać biegi stopniowo, a nie z piątki od razu na dwójkę?
Jak tylko wygi motoryzacyjne skończą się śmiać z mojego głupiego pytania, to poproszę o odpowiedź