REKLAMA
W zeszłą niedzielę rano ruszyłem do roboty za granicą. Już w mieście w terenie zabudowanym wydawało mi się, że coś jest nie tak z mocą auta. Po wjechaniu w teren niezabudowany tylko się upewniłem. Od 70-80 km/h auto wydawało się jakieś przymulone. Im szybciej tym większy muł się z niego robił. A że miałem jechać 900 km na zachód to zawrotka i do domu.
Po znalezieniu mechanika auto znalazło się na warsztacie we wtorek (mechanik po znajomości, bo normalnie 1,5 - 2 tygodnie czekania na warsztat). Dodam, że to mechanik, u którego siostra robi auta od kilka lat i nie narzeka. Powiedziałem mu o wcześniejszych błędach z EGR (1,5 miesiąca temu miałem uzupełniany płyn do DPFa iw serwisie powiedziano mi, że są jakieś błędy z EGRu).
Podłączył komputer, stwierdził, że to coś z turbiną. Przy mnie, na wyłączonym silniku wymuszał działanie EGR za pomocą komputera, sam słyszałem, jak zawór klepie. Także powiedział, że to musi być turbina. Wymiana turbiny wiadomo, ból kieszeni ale kiedy trzeba trudno. Zdziwiłem się tylko, że nowa turbina tak szybko poleciała. Bo 8 miechów temu miałem wymieniana turbinę na nową, byłem wtedy za granicą, centralnie się wtedy uwaliła, auto wtedy kompletnie nie miało mocy, jechałem na maksa 70-80 km/h).
No ale turbina wymieniona. Po odebraniu auta czułem, że dalej coś kurde jest nie tak. Mechanik zalecił nalania płynu do czyszczenia wtrysków i dania w pi**ę cytrynie na trasie.
No i wczoraj jej dałem. Mieszam przy granicy z Niemcami także wyjechałem na autostradę za Kołbaskowem i pojechałem 200 km.
150 km jechałem na 5 biegu przy obrotach ok 3500-4000. Ostatnie 50 km jechałem na pełnym automacie. Żadnej zmiany. Auto im szybciej tym bardziej mulaste. Ma słabe przyśpieszenie. Nawet jadąc na 5tce. Jadąc na 6tce 140 km i napotykając bardzo lekkie wzniesienie (jechałem sam, pustym autem) auto zaczyna tracić wyraźnie prędkość. Muszę wtedy depnąć, automat zrzuca bieg niżej bądź nawet dwa i przy wyciu silnika odrabia straty. Ale baaaardzo powoli. Nie ma to nawet porównanie do stanu auta sprzed tygodnia, gdy wszystko było ok. Nawet jadąc na 5tce te 140 km auto było bardzo mulaste.
Jeszcze jedna rzecz. Równocześnie z tą utratą mocy zaobserwowałem dziwne działania tempomatu. Zaczął mi się wyłączać. Przy wysokich obrotach i rozgrzanym bardzo silniku tempomat się wyłącza i nie daje się włączyć do momentu wyłączenia silnika i ponownego startu (oczywiście od odpowiedniej prędkości). Gdy tempomat łapie ten stan w trakcie jazdy i chcę go aktywować to te 2 myślniki na wyświetlaczu w miejscu zaprogramowanej prędkości tempomatu migają mi 7 razy. Co to za kod, ktoś wie? Nie wiem, czy to po prostu zbieg okoliczności i 2 awarie na raz czy to ma związek ze sobą. Mam jakby co nagrany filmik pulpitu w trakcie tego migania.
W trakcie tej 200 km jeździe po autobanie tempomat dość szybko odmówił posłuszeństwa. Pod koniec trasy zjechałem na kilka minut na parking i wyłączyłem silnik. Po restarcie silnika ciągle tempomat ciągle wyświetlał te 7 mrugnięć zamiast zapamiętać prędkość na tempomacie. Dopiero w domu, gdy auto postało jakiś czas i ciut przestygło tempomat dał się aktywować. Przy kolejnym daniu "po garach" tempomat oczywiście znowu miał te same objawy - migający kod. Może to nie jest powiązane z utratą mocy ale pojawiło się równocześnie.
Ktoś wie, gdzie szukać przyczyny? Jakieś wskazówki? Bo jak dla mnie turbina nie była uwalona. Zbieram argumenty na dyskusję z mechanikiem w poniedziałek rano. Help!
Z góry dzięki za jakieś sugestie, bo wiem, że mi nikt auta nie zdiagnozuje przez neta. Ale może ktoś coś podpowie.
Pozdrawiam!
A tutaj link do filmiku z migającym błedem na tempomacie.
[Aby zobaczyć film musisz być zalogowany na forum » zaloguj się]