REKLAMA
Cześć,
Noszę się z zamiarem zakupu pierwszego auta - jeździłem tylko pożyczonymi kompaktami miejskimi 15-20 letnimi w benzynie. Potrzebuję auta głównie na dojazdy do pracy (przez duże miasto, 5-10-15 km, zależnie gdzie ją podejmę) i czasem (ok. 1 raz w miesiącu) na trasę 100-200 km, sporadycznie dłuższą. Z założenia auto na 1-2, max 3 lata do tzw. nauki i zabawy, a później do wymiany na coś lepszego jak już ogarnę czego mi właściwie trzeba.
Wypytywałem po znajomych czym się zainteresować itd., ale zdania są bardzo podzielone. Głównie rozbija się to wszystko o budżet (zakładałem ok. 10 tys. z możliwością rozszerzenia do 12 tys. na dobry egzemplarz albo 15 tys. na coś półkę wyżej jeśli to duży przeskok, teraz po radach wszelkich ekspertów nie wiem czy nie rozszerzyć do np. 15-20-30 tys.) i tzw. kwestię skarbonkową (czy starsze auto faktycznie wygeneruje dużo większe koszty serwisów itp.):
1. Jedni radzą trzymać się 10-12 tys. za gruzika (np. Seat Leon 1, Renault Clio 3, Toyota Corolla E12 itp.) i mówią, że są egzemplarze w dobrym stanie, a naprawy tanie i wgl auta mało awaryjne, więc się nie przejmować i jeździć.
2. Inni z kolei radzą dołożyć i dać z 12-15, max 20 tys. za Alfę Romeo 159 - rzekomo mało awaryjna, mocna fura. Ładna jest, to fakt. Ale z tą awaryjnością to słyszałem równie dużo dobrego i złego.
3. Najstarsi spośród ekspertów opowiadają jak to ktoś kupił auto za 10 tys. i w rok dołożył drugie tyle. I zalecają celować w auto jak najnowsze (ja myślę, że próg 20-30 tys. w moim przypadku). Ale nic konkretnego nie doradzają, może Honda Civic z rocznika ok. 2009-11.
Co uważacie? Zwłaszcza w kwestii skarbonkowej, bo nie czuję jakiejś wielkiej różnicy czy kupię auto za 10 czy 20 tys., z tym że ani nie chcę wykładać na pierwszego gruzika na 1-2 lata za dużo kasy, ani nie chcę później dokładać fury siana rok w rok na naprawy.