REKLAMA
Widzieć światła, a wpatrywać się w nie, to dwie różne sprawy. siedzę przed lampką, zdjąłem klosz i widzę zapaloną żarówkę, ale nie wpatruję się w nią i głowa mnie nie boli.
Ty najwyraźniej byś się gapił na rozgrzany pręcik w żarówce, ale to już miej pretensje do siebie.
Spróbuj w tym czasie np. czytać książkę. Sam stwierdzisz, że przeczytasz mniej słów w ciągu minuty, niż gdybyś tej lampki nie włączał. Po prostu taka jest fizjologia, że gdy w polu widzenia znajduje się silne światło, to gałka oczna wykonuje bezwiednie szybkie ruchy ku niemu i z powrotem, a więc siłą rzeczy krócej patrzy tam, gdzie powinna.
InzRuchu napisał(a):światła mijania (...) a jak mają świecić w nocy to się okazuje , że się całkiem zużyły i nic do przodu nie widać...
Akurat tego doświadczyłem na sobie...
Margines bezpieczeństwa? coś Ci to mówi?
To, że do jego właściwej oceny trzeba mieć dokładny ogląd sytuacji (jak daleko samochód jest + jak szybko jedzie), a nie tylko binarny (są światła / nie ma).
InzRuchu napisał(a):kiedyś w Anglii był taki RED FLAG ACT - może jeszcze zaproponuj wprowadzenie tego w Polsce
Mała poprawka. Nazywało się to Locomotive Act i oprócz obowiązku wypuszczania faceta z flagą przed każdym samochodem zawierało mnóstwo innych kwiatków.
InzRuchu napisał(a):to samo tyczy się pasów bezpieczeństwa. Kto chce niech zapina, jak będzie miał wypadek i zginie bo nie zapiął pasów, to tylko on na tym straci - jego wybór. Ale skoro jest właśnie tak, to dlaczego państwa nakłada obowiązek zapinania pasów?
Jestem tego samego zdania - brak nakazu a zalecenie teraz już w zupełności wystarczy - kto chce niech zapina.... mi to obojętne ...
Nie do końca. Jeśli to - odpukać - Ty spowodujesz jakieś zdarzenie, a poszkodowany ma zapięte pasy i tylko da zarobić blacharzowi, to jest spowodowanie kolizji. Jeśli w identycznej sytuacji nie zapięty poszkodowany wyleci przez przednią szybę i zostanie ranny, to jest już spowodowanie wypadku...